500 000 ataków rocznie

500 000 ataków rocznie


Biały dom przez długi czas nie chciał podać dokładnych informacji na temat skali tego typu ataków. Obecnie wiadomo już, że sam Departament Obrony USA musi chronić 15 000 swoich sieci i 7 milionów komputerów przed milionami ataków hakerskich rocznie. Wydaje się, że do tej pory nie został przeprowadzony żaden naprawdę groźny w skutkach atak cybernetyczny na Stany Zjednoczone, ale w maju 2011 roku stało się jasne, jak amerykański rząd ocenia skalę zagrożenia. Pentagon podał do wiadomości, że w przyszłości poważne ataki hakerów będą traktowane jak działania wojenne, a Stany Zjednoczone odpowiedzą na nie zbrojnie. To oznacza, że jeżeli np. atak chińskich hakerów na sieć energetyczną USA spowoduje duże szkody materialne i ofiary w ludziach, Stany Zjednoczone będą mogły wypowiedzieć Chinom wojnę. Zimna wojna przerodziłaby się w gorącą.
Na razie jednak w toczącej się cyberwojnie  broń konwencjonalna  nie została użyta. Dotychczas ograniczono się do wirtualnych starć. Amerykanie ubolewają nad tym, że są celem bezustannych hakerskich ataków z Dalekiego Wschodu. Wrogiem numer jeden w przestrzeni cyfrowej są Chiny, choć i one z upływem czasu znalazły się na celowniku hakerów. W 2010 roku chiński rząd zarejestrował 500 000 przypadków przeszmuglowania tzw. trojanów (inaczej koni trojańskich, czyli złośliwych wirusów) to tamtejszych sieci. Rzekomo 14,7 procent z Indii. Niejako w odpowiedzi chińska telewizja państwowa pokazała kod źródłowy złośliwego oprogramowania, za pomocą którego każdy z około 300 milionów użytkowników Internetu w Chinach może zaatakować amerykańskie firmy. Eksperci ocenili to jako pierwsze nawoływanie przez rząd do ataków internetowego terroryzmu.
Chodzi jednak nie tylko o szpiegostwo i zniszczenie. Przez Internet można również napełnić państwową kasę: od dawna wiadomo, że niektórzy więźniowie chińskich obozów pracy muszą uprawiać tzw. gold farming. W tym celu sadza się ich przed komputerami, żeby gromadzili cyfrowe skarby w popularnych grach typu MMO, jak np. Word of Warcraft. Wirtualna waluta sprzedawana jest następnie na aukcjach internetowych za prawdziwe pieniądze, głównie graczom z USA i Europy. I mowa tu o naprawdę dużych kwotach: globalny rynek wirtualnych przedmiotów w grach szacowany jest nawet na 3 miliardy dolarów!
Ale w cybernetycznej wojnie chodzi także o dostęp do realnej broni. Drony czyli zdalnie sterowane samoloty bezzałogowe, są jednymi z najnowocześniejszych narzędzi prowadzenia walki, które zrobiły w ostatnich latach ogromną karierę w armii USA Amerykańskie drony używane są najczęściej do misji typu "znajdź i zabij" w Iraku i Afganistanie. Ich piloci siedzą w bazach w Stanach Zjednoczonych, oddaleni od pola walki o tysiące kilometrów i przez zabezpieczone połączenie sterują tymi siejącymi zniszczenie maszynami latającymi. Armia USA cieszy się, że dzięki swej przewadze technologicznej jest w stanie łatwo zwalczyć ważne cele bez narażania życia żołnierzy. Tylko jak długo? Już w 2009 roku iraccy rebelianci byli w stanie przechwycić transmisję obrazu nadawanego na żywo przez znajdującego się w akcji drona - zrobili to przy użyciu dostępnego w Internecie programu kosztującego 26 dolarów. Od tamtej chwili całkiem realne stało się niebezpieczeństwo przejęcia przez terrorystów takiego samolotu i zrzucenia bomby czy też otworzenia ognia do zupełnie innego celu niż planowany. Zamachowcy odpowiedzialni za ataki z 11 września 2011 roku musieli jeszcze brać lekcje pilotażu, żeby z samolotów pasażerskich uczynić latające bomby. Jeżeli chodzi o drony to sprawa jest dużo prostsza. Testy wykazały, że utalentowanymi pilotami tego typu maszyn są nastoletni gracze komputerowymi i konsolami.

Awaria elektrowni Po jednym kliknięciu myszy

Eksperci komputerowi ostrzegają, że jeżeli cyberterrorystom uda się wgrać do systemu elektrowni szkodliwe oprogramowanie (np. z pendriv`a), będą w stanie zdalnie sterować jej najważniejszymi modułami.
Zarażone wirusami?

Siły powietrzne USA

W 2011 roku baza sił powietrznych w Creech w Nevadzie została zainfekowana wirusami komputerowymi. To właśnie z Creech sterowana jest większość amerykańskich dronów. Siły powietrzne Stanów Zjednoczonych uspokajają: wirus dostał się do systemu przez przypadek.

Gorzej już chyba być nie może: muzułmańscy bojownicy hakują amerykańskie supernowoczesne bezzałogowe statki powietrzne przy pomocy oprogramowania wartego 26 dolarów. Przejęcie przez nich kontroli nad dronami wydaje się tylko kwestią czasu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz